Zaczynając od samej okładki, warto wiedzieć, że nawiązuje ona do frontu płyty "Blues" zespołu Breakout. Otwieramy pudełko, wkładamy płytę do odtwarzacza i rzeczywistość na kilkadziesiąt minut przestaje istnieć. Zostajemy sam na sam z Kortezem, który pragnie nam się zwierzyć, podzielić się z nami swoją historią. I to jest piękne.
"Pierwsza" wprowadza nas w ten nastrój. Jestem wprost oczarowana pierwszymi dźwiękami tej płyty. Są niesamowicie dojrzałe i miałam z początku wrażenie, że włączyłam utwór z muzyki klasycznej na wysokim poziomie. Piosenka prezentuje nam temat płyty: bolesne rozstanie. ONA jest adresatką wszystkich utworów. "Dobrze, że Cię mam" pokazuje jednak te dobre chwile w związku, które artysta wspomina, wyliczając dotyk, usta czy oddech w nocy. Świetnie sprawdziła się tutaj beztroska, "ogniskowa" gra na gitarze.
"We dwoje" to lekki, ale nostalgiczny utwór. Uwielbiam "Film przed snem", jest punktem kulminacyjnym i momentem w związku, w którym zaczynamy wyczuwać koniec. "Dobry moment" to moja ulubiona piosenka. Wzruszają mnie słowa jak i sam teledysk."Nic tu po mnie" wprowadza smutek, ale głos Korteza brzmi wprost cudownie."Dziwny sen" utrzymuje poziom. Słowa "Trudnego wieku" dogłębnie mnie poruszają: "To nie koniec. Na co czekasz? Choć się boję to przecież nie uciekam". "Wyjdź ze mną na deszcz" znakomicie kończy płytę iskierką nadziei i optymizmu. Świetnym zabiegiem w piosence jest naśladowanie dźwięku kropli deszczu.
Długi czas pracy nad płytą zaowocował tym, że jest kompletna, dogłębnie przemyślana i dopracowana. Jest wyznaniem, spowiedzią. Klimat "Mojego domu" jest intymniejszy niż "Bumerangu". W dzisiejszych czasach potrzebujemy wyciszenia i wrażliwości, które daje nam Kortez i myślę, że to przyczynia się do jego popularności. Tę płytę każdy odczuje i zinterpretuje inaczej. Jest sztuką samą w sobie. Delikatne rozczarowanie jednak jest, ale wiąże się ono tylko z brakiem zaskoczenia. Kortez musi pokazać się też z innej strony. Piosenki utrzymane cały czas w tej samej stylistyce powoli się nudzą. Następna taka płyta już nie przejdzie i jestem ciekawa, w jakim kierunku Kortez podąży. Uważam go za jedno z największych muzycznych objawień na polskim rynku ostatnich lat i dlatego dużo od niego wymagam.
Podsumowując: rozgościłam się w domu Korteza i ze wzruszeniem wysłuchałam jego historii. Muzycznie płyta mnie nie rozczarowała i utrzymała poziom poprzedniczki, chociaż skrycie liczyłam na efekt zaskoczenia. Zrozumiem osoby, dla których album będzie miał nużące momenty i właśnie takich opinii w przypadku "Mojego domu" niestety można się obawiać.
Mam nadzieję, że dacie się zaczarować i Kortez dotrze do Waszej duszy! <3 Jestem ciekawa Waszych opinii o nowej płycie...
Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń