Nareszcie moja paczka przyszła i czym prędzej ją rozpakowałam. Pierwsze co rzuca się w oczy to przepiękna okładka ( mimo iż czarna i minimalistyczna), wydanie świetnie leży w dłoni. Otworzyłam i doznałam lekkiego szoku...Co mnie tak zdziwiło? Przede wszystkim większość wierszy jest mega krótka- czasem jest to tylko jedna linijka, a reszta strony pozostaje pusta. Dodatkowo według mnie używanie terminu "wiersze" jest trochę na wyrost; w niektórych przypadkach użyłabym bardziej terminu sentencje. Jednak gdy już zaczęłam czytać, to z każdą kolejną stroną zakochiwałam się w lekturze coraz bardziej.
Książkę można kupić w dwóch wydaniach. Zdecydowanie bardziej polecam to dwujęzyczne i jestem bardzo zadowolona, że je wybrałam. Po angielsku wiersze brzmią o wiele lepiej i i po przetłumaczeniu trochę straciły. Gdybym czytała je tylko po polsku, to na pewno aż tak by mi się nie spodobały.
Książkę można kupić w dwóch wydaniach. Zdecydowanie bardziej polecam to dwujęzyczne i jestem bardzo zadowolona, że je wybrałam. Po angielsku wiersze brzmią o wiele lepiej i i po przetłumaczeniu trochę straciły. Gdybym czytała je tylko po polsku, to na pewno aż tak by mi się nie spodobały.
Wiersze dzielą się na cztery kategorie: cierpienie, kochanie, zrywanie, gojenie. Ostatnia grupa jest moją ulubioną. Rupi Kaur porusza różnorodną tematykę. Nie spodziewajcie się słodkiej miłości. Pierwsze utwory są o gwałtach, seksie. Zaczynasz czytać tomik, a on od razu wbija Cię w fotel, emocjonuje. Musicie być przygotowani na to, że szczególnie na początku jest ciężko i zostajecie oblani kubłem zimnej wody. Samotność, poszukiwanie siebie, relacje rodzinne, rozpad związku, siła kobiet i wiele wiele więcej na kartach jednego tomiku poezji. Emocjonalny rollercoaster! Poetka pisze o wszystkich najmniejszych zakamarkach kobiecej psychiki, o potrzebach kobiet, ich sile, skrywanych sekretach, a także obawach. Nie ma tutaj tematów tabu! Widać, że oparła wszystko na swoim własnym doświadczeniu, co nadaje prawdziwości. Przede wszystkim to jest poezja, z której zrozumieniem nie mamy mieć problemów, nie musimy na siłę wyszukiwać metafor. Ona ma dotrzeć do naszego wnętrza i zostać tam na dłużej. W tym przypadku nie zadziała zasada: przeczytać, odłożyć na półkę i zapomnieć. Ja będę zawsze mieć "Mleko i miód" na nocnym stoliku by jak najczęściej do nich wracać. Za każdym razem odkrywa się coś nowego i czytaniu towarzyszą inne emocje, o których istnieniu nie miało się pojęcia.
Uzupełnieniem są obrazki, szkice od samej autorki.
Rupi Kaur przejeżdża po naszej duszy walcem i ciężko jest się pozbierać.Jeśli jeszcze Was nie przekonałam, to od poniedziałku (27 marca) zapraszam na Facebook' owy profil bloga, na którym będę zamieszczać moje ulubione wiersze z "Mleka i miodu".