Mack nie miał łatwego dzieciństwa. Mimo to, założył szczęśliwą rodzinę i jest wspaniałym ojcem. Wraz z dziećmi wyjeżdża na biwak. Podczas gdy ratuje życie syna, ktoś porywa jego najmłodszą córkę. Policja odnajduje zakrwawioną sukienkę dziewczynki w pobliskiej chacie. Mack pogrąża się w żałobie i odsuwa od wszystkich. Pewnego dnia dostaje tajemniczy list bez adresu, bez znaczka. Nadawca, który podpisuje się jako Ojciec (tak jego żona nazywa Boga) każe mu przyjść do chaty, w której została zamordowana córka. Mack wyrusza w samotną podróż. Spotyka tajemniczego mężczyznę, który wprowadza go do magicznego świata. Okazuje się, że został przysłany tutaj przez samego Boga, który pragnie pokazać mu piękno świata i pomóc na nowo odnaleźć sens życia.
Film jest pięknym obrazkiem. Mimo iż przedstawia tragedię utraty dziecka i z początku krajobrazy są depresyjne to znakomicie kontrastują z nimi sceny raju, ogrodów obok siedziby Boga. Przedstawia piękno świata. Należy pochwalić świetną grę aktorską, bo z całą pewnością były to trudne do zagrania role. Szczególnie chwalę Sama Worthingtona. Znakomicie przedstawił emocje bohatera i zachodzące w nim zmiany. Dialogi są głębokie i refleksyjne i mają pozostać w głowie widza na dłużej. Przekonują nas, że tak naprawdę Bóg zawsze jest obok i warto w to wierzyć.
Dzieło ma wady i z całą pewnością można było wykorzystać potencjał książki jeszcze bardziej. Niektórzy uznają ten film za zbyt banalny, zbyt słodki. To jak jest odbierany jest sprawą indywidualną, bo zależy od stopnia wiary i wrażliwości człowieka. Do mnie niewątpliwie trafił i przypomniał kilka istotnych kwestii w życiu.