środa, 26 sierpnia 2020

"POWER"- NOWOŚĆ NETFLIXA, KTÓRA ZASKAKUJE

 Filmy akcji Netflixa jak do tej pory nie reprezentowały wysokiego poziomu. Z tego powodu dość długo zwlekałam z obejrzeniem nowości platformy. Sam pomysł jak i obsada napawały optymizmem. 



"Power" balansuje na granicy science-fiction i filmu akcji. Akcja toczy się w Nowym Orleanie, w którym zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wszystko za sprawą pigułek, które dają zwierzęce moce i siły, indywidualne dla każdego człowieka. Dilerką substancji jest młodziutka Robin, która w ten sposób zarabia na utrzymanie. Współpracę nawiązuje z nią lokalny gliniarz Frank (w tej roli Joseph Gordon- Levitt), który również wykorzystuje "powera". Z twórcami pigułki chce walczyć Art- były żołnierz, którym kierują osobiste pobudki. Przyznacie sami- zamysł oryginalny i ciekawy. 

Produkcja jest idealną propozycją na weekendowy wieczór. Nie miałam wielkich oczekiwań, ale całość oglądało mi się bardzo przyjemnie. Realizacja nie jest pozbawiona wad. "Power" nie powoduje rewolucji kina i nie zostaje w głowie na długo, ale z powodzeniem wypełnia piątkowy seans. Film niewątpliwie broni gra aktorska. Jamie Foxx przyciągnął moją uwagę. "Power" trzyma w napięciu, kilka razy zaskakuje. Efekty jak dla mnie na dość satysfakcjonującym poziomie. Całości dopełnia przyjemna ścieżka dźwiękowa. Największym atutem jest z pewnością sam koncept, pomysł na fabułę. Polecam!