niedziela, 20 września 2020

NAJNOWSZA, AKTORSKA WERSJA "MULAN"- CZY DORÓWNUJE TEJ ANIMOWANEJ SPRZED LAT?

Za każdym razem mam obawy w stosunku do nowych wersji kultowych filmów Disneya. Kilkukrotnie produkcje te udały się, ale niekiedy też były klapą i nic nie wnosiły. Animowaną "Mulan" bardzo lubiłam. Po zwiastunie aktorskiej wersji miałam mieszane uczucia. Pierwszą rzeczą, która mi się nie spodobała był brak kultowego dla mnie przyjaciela Mulan- Mushu. Pozbawiona oczekiwań zabrałam się za oglądanie. Jakież było moje zdziwienie, gdy nowa "Mulan" naprawdę zaczęła mi się podobać. Chociaż z animowaną wiele ją różni....


Baza fabuły opiera się na tym, co już znamy. Młoda dziewczyna wyrusza na wojnę, udając chłopca, aby zastąpić schorowanego ojca. Sporo jednak zmieniono. Remake nie jest musicalem, chociaż melodie w tle czerpią ze znanych z animacji utworów. Będąc przy muzyce, nie sposób nie pochwalić głównego utworu "Loyal, Brave, True" (także w wersji polskiej) i nowej wersji "Reflection". 


Zmieniła się także sama główna bohaterka. Jest poważniejsza, bardziej wycofana. Wciąż jednak uosabia siłę i jest wzorem dla wielu młodych dziewcząt. Wybranek jej serca nie jest wcale kapitanem, a zwykłym żołnierzem. Disney chciał jeszcze bardziej podkreślić rolę kobiety i wprowadził postać wiedźmy, która w młodości była bardzo podobna do Mulan, ale ostatecznie wybrała inną drogę. Jej wprowadzenie zadziałało na ogromny plus. Nieobecność Mushu została zrekompensowana krążącym nad bohaterką przepięknym feniksem. Wszystkie te zmiany sprawiają, że "Mulan" z 2020 roku zyskuje autonomię. Nie odcina się od wersji poprzedniej, ale przedstawia tę historię w zupełnie inny sposób na miarę dzisiejszych czasów. Realizacja jest na wysokim poziomie. Zachwycają panoramy, kolorystyka. Warto udać się do kina, aby ten efekt poczuć w pełni. 
Produkcja ma kilka wad. Przede wszystkim zabrakło mi emocji w głównej bohaterce. Odtwórczyni roli Mulan spłyciła postać. Zabrakło mi także odrobiny humoru.
Nie jestem za tym, aby aktorskie wersje w stu procentach kopiowały animowane. Za to karciłam "Króla lwa", mimo iż wizualnie mnie zachwycił. Cieszę się zatem, że tym razem dostaliśmy coś innego. Film ogląda się z przyjemnością, pomimo kilku niedociągnięć. Spodziewam się, że znajdzie on tyle samo zwolenników co oponentów, w zależności od oczekiwań i elastyczności na zmiany. Ja daję 7.5/10.