środa, 27 listopada 2019

DOJRZAŁE TEKSTY, EMOCJE W GŁOSIE- RECENZJA PŁYTY "JAK MALOWAĆ OGIEŃ" NATALII PRZYBYSZ

Do tej pory nie należałam do grona fanów Natalii Przybysz. Byłam świadoma jej wielkiego talentu, ale dotychczasowa twórczość jakoś do mnie nie przemawiała. Usłyszałam utwór "Ogień" i wszystko się zmieniło. Natalia mnie zaczarowała.... Im dalej wsłuchiwałam się w najnowszy album, tym czar bardziej się umacniał. 

Płyta "Jak malować ogień" ma wszystko, czego ja oczekuje od dobrej płyty. Przede wszystkim ujmuje mnie dojrzałymi, emocjonalnymi tekstami, pełnymi metafor, będącymi bilansem dzisiejszych czasów i opowieścią kobiety, które wiele już przeżyła. W tych tekstach czuć melancholię, którą dopełnia wspaniała muzyka. Natalia śpiewa z takimi emocjami w głosie, lekkością, nie popisując się i nie przesadzając, bo wiem, że nic już nie musi udowadniać. 
To jest w moich oczach własnie taka płyta: podsumowanie pewnego okresu życia, momentami gorzkie, artystki, która pozwala sobie na ukazanie siebie w pełnej okazałości, w prawdzie, bez tabu. 
Świetnie słucha się tego albumu właśnie teraz- jesienią, w szare i ponure dni. Z całości wypływa niebiański spokój, błogość. 

Czaruje już sama okładka płyty.... Bardzo wiele zdradza o tym, jaki klimat znajdziemy w środku. Warto wspomnieć, że produkcja była w pełni ekologiczna. 

Na płytę składa się 10 piosenek. Rozpoczynamy od utworu "Ogień". "Muszę się nauczyć, jak malować ogień./ W tych czasach niespokojnych słowa są jak noże..."- śpiewa Natalia niskim głosem do dźwięków elektrycznej gitary. Wszystko trochę mroczne, ale jak na początek płyty, to świetnie wprowadza w całość. Chwalę także za teledysk. 


Dalej mamy bardziej energetyczne "Kochamy się źle", "Cienie". Przechodzimy do jednego z moich ulubionych utworów, czyli "Ciepłego wiatru". Ta piosenka mnie hipnotyzuje!
Elektryczne brzmienie zapewnia "Wyspa", a także "Że Jestem". W podobnym klimacie pozostaje "Po naszej stronie". "Przestrzeń" to jeden z najbardziej dojrzałych utworów na płycie. Artystka ocenia dzisiejszy świat: "Mieliśmy stąd wyjechać, bo wycinają drzewa.". Bonusem jest cover Maanam. Całość pięknie zamyka "Słodka Herbata z Cytryną". Słuchacz czuje się właśnie, jak po wypiciu gorącej herbaty w mroźny wieczór. 

Nowa płyta Przybysz otula jesienią niczym ciepły koc. Dojrzałość płynąca z niej ujmuje słuchacza, a klimat oczarowuje!



środa, 13 listopada 2019

W POSZUKIWANIU ODPOWIEDZI NA NAJWAŻNIEJSZE PYTANIA- RECENZJA SERIALU "SZUKAJĄC ALASKI"

Ekranizacje książek Johna Greena zawsze stają się hitami. Tym razem twórcy stworzyli nie film a mini-serial na podstawie "Szukając Alaski". Niewątpliwie udało im się oddać klimat historii, a całość ogląda się bardzo przyjemnie.


Główny bohater Miles to wycofany, zamknięty w sobie nastolatek. Ma przedziwną pasję- zapamiętuje ostatnie słowa znanych ludzi. Jest typem myśliciela i wciąż poszukuje odpowiedzi na pytanie, jaki jest sens życia i do czego tak naprawdę dążymy. Poukładane i nudne życie zaburza wyjazd do szkoły z internatem. Miles czuje, że musi się usamodzielnić, a jednocześnie intuicja podpowiada mu, że to właśnie tam znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytania. Zakochuje się w tajemniczej dziewczynie o imieniu Alaska. Odnajduje prawdziwych przyjaciół, którzy są wsparciem w trudnych chwilach. Wspólnie spędzają czas na robieniu żarcików, piciu, paleniu, ale też ważnych rozmowach. Alaska oznacza jednak także kłopoty. Dziewczyna niewątpliwie zmaga się z czymś trudnym, o czym niechętnie mówi. Jej zachowanie niepokoi przyjaciół, ale czy będą w stanie obronić ją przed nią samą?

Bardzo cieszę się, że powstają takie książki, takie seriale i filmy jak "Szukając Alaski". Ukazują prawdziwą młodzież i uświadamiają pewne ważne rzeczy nastolatkom. Nasi bohaterowie nie są przerysowani, jak to bywa w serialach young adult. To wielka zaleta produkcji. Obserwujemy zwyczajne życie zwyczajnych ludzi, którzy bywają smutni, mają problemy, które przeplatają się jednak z chwilami szczęścia. Samo życie. "Szukając Alaski" ma ciepły klimat, który chwyta widza za serce. Być może chodzi tu o lato, o tą beztroskę. Akcja prowadzona jest powoli, ze stopniowaniem napięcia. Na pochwałę zasługuje gra aktorska. Ja nie miałam wrażenia, że to są aktorzy. Wydawało mi się przez cały seans, że podglądam gdzieś z oddali paczkę prawdziwych przyjaciół. Doświadczamy tutaj całego wachlarza emocji. Finałowe odcinki to wyciskacze łez!
W serialu nie brakuje dialogów, które kryją w sobie życiową prawdę. Na ich kanwie rozgrywa się ta historia. Główny bohater szuka odpowiedzi i po części je znajduje. To opowieść o bólu, samotności, stracie, "labiryncie cierpienia", ale także nadziei i życiu tu i teraz.
Ważna pozycja i dla młodych ludzi, i tych nieco starszych! 

niedziela, 3 listopada 2019

NETFLIX Z APETYTEM NA OSCARA- RECENZJA "KRÓLA"

Timothée Chalamet zachwycił mnie już w "Tamte dni, tamte noce". Kolejne filmy z jego udziałem tylko udowadniały mi wagę jego talentu. Po seansie "Mojego, pięknego syna" powiedziałam do mamy: "Przypatrz się dokładnie temu chłopakowi, bo będzie o nim głośno. Według mnie to najlepszy aktor młodego pokolenia". Ostatnio obejrzałyśmy razem "Króla", w którym Chalamet wciela się w tytułową rolę Henryka V. Seans tylko potwierdził moje słowa. Młody aktor zachwyca i sprawia, że widz nie może oderwać od niego wzroku. Jest bardzo wiarygodny, doskonale oddaje emocje, świetnie wypada w dramatycznych monologach. Przy tym wszystkim nie jest jednak przesadzony i sztuczny, zachowuje naturalność. Co lubię w nim najbardziej to fakt, że w każdej roli jest inny i gra w odmienny sposób.


"Król" to historia życia Henryka V. Z początku wszyscy podchodzą do niego sceptycznie jako do władcy Anglii. W ich oczach jest przede wszystkim buntowniczym i zdradzieckim synem. On jednak chce rządzić na swój sposób. Pragnie pokoju. Niestety w wyniku wielu wydarzeń i spisków wplątuje się w konflikt z Francją. Młody król stanie przed wieloma trudnymi wyborami. Warto wspomnieć, że scenariusz powstał na podstawie dzieł Szekspira.

Netflix chce tym filmem powalczyć o Oscara. Czy im się to uda? Zobaczymy... Produkcja jest bez wątpienia na wysokim poziomie. Jej największymi zaletami są dopracowane sceny bitewne, charakteryzacje i scenografie. Całą robotę robi dla mnie jednak gra aktorska Chalameta. Zdecydowanie przyćmił on Roberta Pattinsona. Film ogląda się przyjemnie mimo, że fabularnie nie zachwyca i chwilami nudzi. Zakończenie jednak było dla mnie dość nieoczekiwane i wywołało zaskoczenie. Filmy historyczne rządzą się swoimi prawami. Zarys historyczny często schodzi na drugi plan, a skupiamy się na aktorach, miejscach, kostiumach. Tak jest i w tym przypadku. 

Mimo że "Król" na wielu płaszczyznach (szczególnie, jeśli chodzi o scenariusz) rozczarowuje, to warto go obejrzeć. Dajcie się zachwycić znakomitej grze aktorskiej, ukazaniu emocji.