piątek, 15 czerwca 2018

ALBUM "METAMORPHOSIS" SŁAWKA UNIATOWSKIEGO- MUZYCZNE UKOJENIE

Niektórym może wydawać się, że Sławek Uniatowski pojawił się nagle i znikąd. W ostatnim czasie jest o nim bardzo głośno i występuje na wszystkich większych festiwalach czy programach telewizyjnych. Tak naprawdę jednak w branży muzycznej jest od wielu wielu lat.  W 2005 roku wystąpił w Idolu. Po programie jednak nie skorzystał z propozycji wytwórni. Nie interesowało go śpiewanie tego, co każą inni, pod publiczkę. Występował w tym czasie na różnych festiwalach w repertuarze Zauchy czy Wodeckiego, nagrał piosenkę z Marylą Rodowicz, ale to nie dawało mu rozgłosu. Cierpliwie czekał na swój moment. Ten moment nadszedł właśnie teraz. 

Album "Metamorphosis" to dojrzałe, spójne dzieło, które spodoba się wszystkim tym, którzy cechują się muzyczną wrażliwością. Dominującym na płycie gatunkiem jest jazz. Dostrzec można inspiracje wielkimi artystami, którzy są autorytetami muzyka m. in. Wodeckim, Zauchą czy Sinatrą. Niepowtarzalny głos Uniatowskiego znakomicie prezentuje się w spokojnym, zrównoważonym klimacie. Tu nie ma przypadków. W końcu na tę płytę czekaliśmy 13 lat. Wycisza, uspokaja umysł. Wysmakowane dzieło! Mimo, że wszystkie piosenki utrzymane są w podobnym klimacie, to płyta nie jest ani trochę nudna. Znajduje się na niej 9 piosenek w języku angielskim i 4 po polsku. Muszę przyznać, że zdecydowanie wolę Sławka w ojczystym języku. Z tego powodu żałuję, że polskich tekstów jest na płycie tak mało. Moje ulubione pozycje to "5 rano" i "Honolulu".



Podziwiam także znakomity występ na koncercie w hołdzie Zbigniewowi Wodeckiemu!


Włączacie album i rozpływacie się w świecie muzyki... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz