czwartek, 24 października 2019

(NIE)ZNAJOMI- ŚMIECH I ŁZY W PRZYKRYM OBRAZIE RELACJI MIĘDZYLUDZKICH

Uwielbiam włoską produkcję "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Ujęła mnie oryginalnością i ciekawym podejściem do tematu. Tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość o powstaniu polskiej wersji tego kultowego filmu. Dobór moich ulubionych aktorów sprawił, że wizyta w kinie była koniecznością. Dawno się tak nie uśmiałam, wzruszając się jednocześnie.


Jeden wieczór. Paczka przyjaciół spotyka się przy kolacji w mieszkaniu jednej z par. W pewnym momencie bohaterka, która dopiero co wkroczyła do ich grona wpada na pewien pomysł. Od tej pory każdy przychodzący sms czytany będzie na głos, a rozmowa przełączona na tryb głośnomówiący. Szybko okazuje się, że każdy ma jakieś swoje tajemnice, a ludzie znający się wiele lat wcale nie wiedzą o sobie aż tak dużo. Zdrady, oszustwa, niewypowiedziane słowa ciążące na sercu, trudne tematy. Ciężka atmosfera splata się z nieustającym humorem. To sprawia, że film ogląda się z wielką przyjemnością mimo, że niesie za sobą ryzyko utraty zaufania do najbliższych.

Twórcy zastosowali wiele zabiegów, wzmacniających odbiór dzieła. Sceneria jest dość ciemna. Światło zdaje się oświetlać tylko twarze bohaterów. To trafnie powoduje, że niewyraźne tło staje się wręcz niezauważalne dla widza i ten skupia się tylko na najważniejszych rzeczach. Zauważyłam jednak, że taki obraz ciężko oglądało mi się w kinie, seans bardzo męczył wzrok. Klimat dopełnia także muzyka. Jest lekka, sielankowa. Tak właśnie rozpoczyna się spotkanie i stopniowo zamienia w gorzką wymianę sekretów. Wśród obsady znaleźli się moi ulubieni polscy aktorzy, którzy zostali świetnie wpasowani do swoich ról. Ma się wrażenie, że wcale nie patrzy się na aktorów, tylko obserwuje prawdziwą paczkę przyjaciół podczas wieczornego spotkania. Kamera prowadzona jest w taki sposób, aby widz miał właśnie wrażenie swego rodzaju podglądania. Niezwykła emocjonalność jest wielkim atutem produkcji. Monolog Ostaszewskiej wbił mnie w fotel. Niezwykle ujęła mnie także ostatnia z rozmów między Tomaszem Kotem a Kasią Smutniak (grała także w oryginalnej wersji)- bardzo wyważona, inteligentnie zrealizowana. W jednej scenie pokładamy się ze śmiechu po to, aby kolejna wzbudziła wzruszenie i łzy. "(Nie)znajomi" są dopracowani w każdym aspekcie, przez co seans jest niezwykłą przyjemnością, a po jego zakończeniu w głowie kłębi się mnóstwo myśli i refleksji. Jest to gorzkie podsumowanie relacji międzyludzkich. Zaczynamy zastanawiać się, czy nasi najbliżsi też nas oszukują i czy znamy ich tak dobrze, jak myślimy. Rozważamy, czy my sami zawsze jesteśmy fair. Przy tym wszystkim jednak produkcja pozostawia nadzieję, że mimo wszystko te relacje musimy pielęgnować. One nie są często nieskazitelne, ale ciężką pracą możemy wspólnie budować nasze szczęście. Czasem wystarczy tylko szczera rozmowa. To, co uwielbiam w tej historii to brak potępienia. Twórcy w żaden sposób nie nakierowują nas na to, co mamy myśleć o czynach bohaterów. Granica między złem a dobrem zostaje zamazana. Przekonują nas jednak, że telefony dzielą ludzi a nie łączą. 

(Nie)znajomi to słodko- gorzka komedia, która warto zobaczyć. Rewelacyjnie wyprodukowana, cieszy oko, doprowadza widza do śmiechu i łez, a także skłania do refleksji o kondycji i jakości relacji. Wszystko to oscyluje wokół telefonów, które stały się dla nas tak ważną częścią życia, że tracimy z oczu, to, co najważniejsze. Gdybym nie widziała oryginalnej włoskiej produkcji "(Nie)znajomi wywarliby na mnie jeszcze większe wrażenie, ale i tak trafiają na szczyt moich ulubionych polskich filmów. Polecam!

2 komentarze:

  1. Trochę boję się tej polskiej wersji, a dokładniej boję się rozczarowania mimo wszystko. Oglądałam "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie" i byłam zachwycona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jeśli oglądało się "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", to warto dać szansę "(Nie)znajomym" m.in. ze względu na klimat filmu i świetną grę aktorską. Koniecznie obejrzyj i przekonaj się sama!

      Usuń